top of page

"Karmiciel"

            – Stefan!

            – Czego? Zajęty jestem. – Odpowiedział podniesionym głosem z sąsiedniego pokoju.

            – Jak to zajęty, przecież obiecałeś, że dziś damy sobie odpust od tego odchudzania.
W końcu to Tłusty Czwartek. – irytowała się Teresa.

            – No niby mówiłem, że w Tłusty Czwartek, ale właśnie nad tym pracuję.

            – Jak to nad tym? Masz coś dobrego?

            – No wiesz Teresa, Tłusty Czwartek, to Tłusty Czwartek. Nie ma się co ograniczać. Daj mi jeszcze pięć minut.

            – Dobra, ale jak bym miała z osiemdziesiąt kilo mniej, to bym wstała z łóżka i zobaczyła co tam szykujesz.

            – Może lepiej że nadal masz te dwieście pięćdziesiąt. Nie lubię jak mi ktoś przeszkadza, kiedy pracuję nad moimi projektami. – odparł lekko poirytowany, ale zaraz po tym dodał. – Ale przecież wiesz, że wszystko to robię tylko dla ciebie.

            – Jesteś naprawdę kochany, tak się starasz, by twoja kruszynka nadal była taka piękna i obfita. – Jej tętno zaczynało przyspieszać, oddech był coraz szybszy. Na czole pojawiły się kropelki potu.

            – Myślę, że tym razem będziesz naprawdę zaspokojona i syta.

            – Oh! Stefan, jesteś taki słodki…

            Zegar pokazywał 7:45. To już ponad półtorej godziny po czasie. Teresa zwykła jadać „śniadanko” około szóstej. Dziś wyjątkowo zgodziła się odrobinę poczekać.  To miało być coś ekstra, w końcu dziś Tłusty Czwartek. Już samym czekaniem, była tak podniecona, że prawie nie czuła głodu. Czuła pożądanie. Pragnęła go, jak tonący powietrza. „Śniadanko do syta” Z każdą chwilą pragnęła go bardziej. Nie mogła już o niczym innym myśleć. Była już cała wilgotna. Leżała i marzyła. Co takiego przygotuje dziś dla niej?

            – Teresa! – Głos Stefana sprowadził jej myśli na poziom realnego świata.

            – Tak, najsłodszy?

            – Jesteś gotowa?

            – Od urodzenia, Misiu Pysiu. – głos drżał jej z podniecenia, wraz z nim podbródek, wprawiając w rezonans trzy olbrzymie fałdy tłuszczu bezpośrednio pod nim. Jej monstrualny biust falował niczym tort z galaretką, podawany przez kelnera z Parkinsonem.

            – Tak jak obiecałem, mam dla ciebie coś ekstra, w końcu to Tłusty Czwartek.

            – Tak?

            – Zobacz. – Wskazał na dwa wielkie słoje, wypełnione jakąś substancją o niesprecyzowanym kolorze i trudnej do określenia konsystencji.

            Słoje znajdowały się na mobilnym stojaku, którego dolną część zajmowała jakaś aparatura. Wszystko było połączone ze sobą plątaniną rurek, wężyków, i przewodów.

            – To jest automatyczny karmiciel. On na pewno cię zaspokoi. – Oznajmił z nieukrywaną satysfakcją i uśmiechnął się szeroko.

            – Co jest w tych słojach? – zapytała, z nutką nieufności w głosie.

            – Och, przepraszam Kruszynko. Powinienem zacząć właśnie od tego. Otóż, to specjalny shake. No wiesz Tereniu, dziś Tłusty Czwartek, musi być tłusto, zresztą sama chciałaś, by puścić wodze fantazji. Tu jest twoje śniadanko, takie codzienne: Trzynaście jaj na boczku, osiem grzanek, kubek kawy z mlekiem i, że dziś Tłusty Czwartek, dorzuciłem pięć pączków. Do tego przekąska, w postaci kurczaczka z grilla, dwóch bagietek i… pięciu pączków, no w końcu Tłusty Czwartek. Obiad: Twoja ulubiona zupa gulaszowa z kluskami i zasmażką i oczywiście pierożki z mięskiem okraszone skwarkami i cebulką. Całe dwadzieścia pięć sztuk. Na deser beza z truskawkami i bitą śmietaną, no i lody, te karmelowe, które tak lubisz. Podwieczorek, to dwa steki z wołowiny, średnio wysmażone, z frytkami i zasmażaną kapustką.  A na kolację niespodzianka. Coś naprawdę ekstra. Dwanaście przepiórek smażonych w głębokim oleju, z kaparami i sosem beszamelowym. Do tego, trzy butelki czerwonego wina, wybacz, że z Biedronki, ale skończyły mi się fundusze. Myślę że będzie ci smakowało.

            Podszedł do Teresy, leżącej na wznak, na olbrzymim łóżku o wzmocnionej konstrukcji. Sprawnym ruchem wprowadził jej sondę do żołądka. Po czym, za pomocą plastra, przymocował dren do jej pulchnego policzka, by się nie wysunął. Nie protestowała. Była głodna, bardzo głodna. Zresztą ręce miała przywiązane do barierek łóżka.  Nic też nie mówiła. Ale to zrozumiałe, z grubym drenem w gardle ciężko cokolwiek z siebie wydusić.  Stefan podszedł do stojaka ze słojami. Pochylił się, sięgając ręką do znajdującej się pod nimi aparatury. Nacisnął czerwony przycisk…

            – Smacznego kochanie. Dziś muszę wyjść na dłużej, ale ty wreszcie najesz się do syta, w końcu dziś Tłusty Czwartek. No przecież ci obiecałem, że będzie tłusto i do syta…

            Wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Nie miał zamiaru tu wracać. Nie usłyszy głuchej eksplozji, nie zobaczy finału, ale zrobił wszystko co mógł. Więcej już nic nie mógł zrobić. Swoje rzeczy już dawno przewiózł do Helenki. Teraz właśnie się tam wybierał. Helenka potrzebowała go bardziej niż Teresa. Była taka zabiedzona. On ją wreszcie zaspokoi. Da jej wszystko co najlepsze. To czego będzie pragnęła. Bez ograniczeń, do syta…

Wróć

bottom of page