top of page

Herbata z cynamonem

            Był piękny słoneczny dzień, aż chciało się krzyczeć z radości. Przemierzałem ulicę
i uśmiechałem się do przypadkowych przechodniów. Wszystkie światła były zielone, nic mnie nie zatrzymywało. Jeszcze trzy przecznice i będę na miejscu. Jeszcze dwie…

            - O k..wa, jak leziesz! – krzyknęła dziewczyna, i z trudem łapiąc równowagę, zatrzymała się na krawędzi chodnika.

            - Przepraszam nie zauważyłem cię. – zacząłem się tłumaczyć.

            - To patrz gdzie leziesz imbecylu!

            Była wysoka i szczupła, bardzo szczupła.  W momencie zderzenia odbiła się ode mnie jak pingpongowa piłeczka. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat i jakieś pięćdziesiąt kilo wagi, przy wzroście metr osiemdziesiąt.

Miała krótkie rude włosy, w tej chwili, w artystycznym nieładzie, piegi i zadarty nos.

            - Nic ci się nie stało? – Rzuciłem standardowe pytanie.

            - Nie nic. Czuję się tylko jakby potrąciła mnie ciężarówka.

            - Naprawdę cię nie zauważyłem, Zamyśliłem się i …

            - Jak się ma takie gabaryty i łazi się po ulicach, to się używa mózgu i wszystkich innych zmysłów, bo można komuś zrobić krzywdę.

            Rzeczywiście nie byłem raczej drobnej budowy, miałem słuszną wagę i posturę, ale czułem się z tym dobrze. Aczkolwiek, rzeczywiście mogłem stwarzać pewnego rodzaju zagrożenie, zwłaszcza dla takiego chuchra jak ona.

            - Może mógłbym cię zaprosić na kawę w ramach przeprosin – zapytałem nie wiem dla czego. Słowa same weszły mi w usta a zaraz potem wypadły automatycznie. Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale ona, zaintrygowana pytaniem, skupiła wzrok na mojej twarzy, a może grubych jak denka od szampana okularach.

            - Nie piję kawy, - tu zrobiła dramatyczną minę, wykrzywiła usta i nadęła piegowate policzki.- ale może być herbata. – spojrzała wymownie w stronę pobliskiej witryny.

            Herbaciarnia była przytulna i miła. Pachniało cynamonem i innymi przyprawami. Na ścianach wisiały suche bukiety i jakieś wianki z ziół. Ogólnie klimat był oldschoolowy.

Usiedliśmy w samym rogu, przy stoliczku na dwie osoby. Ona zamówiła czarną z cynamonem a ja earl grey.  Całkiem fajnie nam się rozmawiało, a właściwie to ja mówiłem a ona słuchała. Była intrygująca, nie mogłem jej rozgryźć. Coś mnie w niej niepokoiło, ale nie wiedziałem co konkretnie. W pewnym momencie przerwała mi mój monolog i spytała

            – Podobam ci się? – trochę mnie zamurowało, ale zachowałem pozory opanowania.

            - No wiesz… Faceci z moją aparycją raczej nie bywają wybredni, jeśli chodzi o płeć piękną.

            - Przestań pieprzyć i powiedz po prostu czy ci się podobam?

            - Jasne że mi się podobasz – wydukałem w końcu.

            - To spotkajmy się tutaj jutro o tej samej porze, a teraz daj pyska, bo muszę już lecieć.

            Wstała, ja zrobiłem to samo, i objęła mnie ramionami. Odwzajemniłem uścisk. Pocałowała mnie w policzek, po czym odwróciła się i wyszła z herbaciarni. Stałem jeszcze przez chwilę oszołomiony. Opadłem na krzesło, gdy zorientowałem się że kilku klientów herbaciarni skupiła na mnie swoją uwagę zamiast delektować się smakiem herbaty.

            Co ją bardziej urzekło? – zastanawiałem się – Czy bardziej moja aparycja, czy może elokwencja, albo jedno i drugie. Podeszła kelnerka z rachunkiem.

Sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni marynarki i właśnie w tym momencie mnie olśniło. Już wiedziałem co ją urzekło. Mój portfel…

Wróć

bottom of page