Przemysław R. Cichoń
Herbata z cynamonem
Był piękny słoneczny dzień, aż chciało się krzyczeć z radości. Przemierzałem ulicę
i uÅ›miechaÅ‚em siÄ™ do przypadkowych przechodniów. Wszystkie Å›wiatÅ‚a byÅ‚y zielone, nic mnie nie zatrzymywaÅ‚o. Jeszcze trzy przecznice i bÄ™dÄ™ na miejscu. Jeszcze dwie…
- O k..wa, jak leziesz! – krzyknęła dziewczyna, i z trudem Å‚apiÄ…c równowagÄ™, zatrzymaÅ‚a siÄ™ na krawÄ™dzi chodnika.
- Przepraszam nie zauważyÅ‚em ciÄ™. – zaczÄ…Å‚em siÄ™ tÅ‚umaczyć.
- To patrz gdzie leziesz imbecylu!
Była wysoka i szczupła, bardzo szczupła. W momencie zderzenia odbiła się ode mnie jak pingpongowa piłeczka. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat i jakieś pięćdziesiąt kilo wagi, przy wzroście metr osiemdziesiąt.
MiaÅ‚a krótkie rude wÅ‚osy, w tej chwili, w artystycznym nieÅ‚adzie, piegi i zadarty nos.
- Nic ci siÄ™ nie staÅ‚o? – RzuciÅ‚em standardowe pytanie.
- Nie nic. CzujÄ™ siÄ™ tylko jakby potrÄ…ciÅ‚a mnie ciężarówka.
- NaprawdÄ™ ciÄ™ nie zauważyÅ‚em, ZamyÅ›liÅ‚em siÄ™ i …
- Jak siÄ™ ma takie gabaryty i Å‚azi siÄ™ po ulicach, to siÄ™ używa mózgu i wszystkich innych zmysÅ‚ów, bo można komuÅ› zrobić krzywdÄ™.
Rzeczywiście nie byłem raczej drobnej budowy, miałem słuszną wagę i posturę, ale czułem się z tym dobrze. Aczkolwiek, rzeczywiście mogłem stwarzać pewnego rodzaju zagrożenie, zwłaszcza dla takiego chuchra jak ona.
- Może mógÅ‚bym ciÄ™ zaprosić na kawÄ™ w ramach przeprosin – zapytaÅ‚em nie wiem dla czego. SÅ‚owa same weszÅ‚y mi w usta a zaraz potem wypadÅ‚y automatycznie. Nie wiem dlaczego to powiedziaÅ‚em, ale ona, zaintrygowana pytaniem, skupiÅ‚a wzrok na mojej twarzy, a może grubych jak denka od szampana okularach.
- Nie pijÄ™ kawy, - tu zrobiÅ‚a dramatycznÄ… minÄ™, wykrzywiÅ‚a usta i nadęła piegowate policzki.- ale może być herbata. – spojrzaÅ‚a wymownie w stronÄ™ pobliskiej witryny.
Herbaciarnia byÅ‚a przytulna i miÅ‚a. PachniaÅ‚o cynamonem i innymi przyprawami. Na Å›cianach wisiaÅ‚y suche bukiety i jakieÅ› wianki z zióÅ‚. Ogólnie klimat byÅ‚ oldschoolowy.
UsiedliÅ›my w samym rogu, przy stoliczku na dwie osoby. Ona zamówiÅ‚a czarnÄ… z cynamonem a ja earl grey. CaÅ‚kiem fajnie nam siÄ™ rozmawiaÅ‚o, a wÅ‚aÅ›ciwie to ja mówiÅ‚em a ona sÅ‚uchaÅ‚a. ByÅ‚a intrygujÄ…ca, nie mogÅ‚em jej rozgryźć. CoÅ› mnie w niej niepokoiÅ‚o, ale nie wiedziaÅ‚em co konkretnie. W pewnym momencie przerwaÅ‚a mi mój monolog i spytaÅ‚a
– Podobam ci siÄ™? – trochÄ™ mnie zamurowaÅ‚o, ale zachowaÅ‚em pozory opanowania.
- No wiesz… Faceci z mojÄ… aparycjÄ… raczej nie bywajÄ… wybredni, jeÅ›li chodzi o pÅ‚eć piÄ™knÄ….
- Przestań pieprzyć i powiedz po prostu czy ci się podobam?
- Jasne że mi siÄ™ podobasz – wydukaÅ‚em w koÅ„cu.
- To spotkajmy się tutaj jutro o tej samej porze, a teraz daj pyska, bo muszę już lecieć.
WstaÅ‚a, ja zrobiÅ‚em to samo, i objęła mnie ramionami. OdwzajemniÅ‚em uÅ›cisk. PocaÅ‚owaÅ‚a mnie w policzek, po czym odwróciÅ‚a siÄ™ i wyszÅ‚a z herbaciarni. StaÅ‚em jeszcze przez chwilÄ™ oszoÅ‚omiony. OpadÅ‚em na krzesÅ‚o, gdy zorientowaÅ‚em siÄ™ że kilku klientów herbaciarni skupiÅ‚a na mnie swojÄ… uwagÄ™ zamiast delektować siÄ™ smakiem herbaty.
Co jÄ… bardziej urzekÅ‚o? – zastanawiaÅ‚em siÄ™ – Czy bardziej moja aparycja, czy może elokwencja, albo jedno i drugie. PodeszÅ‚a kelnerka z rachunkiem.
SiÄ™gnÄ…Å‚em do wewnÄ™trznej kieszeni marynarki i wÅ‚aÅ›nie w tym momencie mnie olÅ›niÅ‚o. Już wiedziaÅ‚em co jÄ… urzekÅ‚o. Mój portfel…